Jako że w moim codziennym makijażu korektor pod oczy jest zawsze na pierwszym miejscu, tak też jak tylko pojawi się coś co jest hitem, ja od razu muszę to wypróbować. Nie inaczej mogło być w przypadku słynnego korektora od Maybelline Instant Anti-Age The Eraser Eye, który nieźle zawojował na całym świecie. Tak bardzo zachwalany przez sporo dziewczyn musiał znaleźć się i w mojej kosmetyczce. Jak wypadł pod moimi wymagającymi oczami? Czytajcie dalej ;)
Posiadam odcień light, dość żółty, a nawet mogę powiedzieć, że nieco za żółty jak dla mnie. Ale niestety, u nas w Polsce trochę słabo z wyborem kolorów. Obawiałam się, że przez to za bardzo będzie się odróżniał od mojego obecnego podkładu, jednak na szczęście ładnie się z nim stapia i nie widać praktycznie żadnej różnicy między nimi. Gąbeczkę, która miała służyć do nakładania produktu na skórę usunęłam od razu, bo szkoda by było, gdyby więcej korektora ona wsiąknęła, niż abym ja użyła.
Dziewczyny chwalą go za bardzo dobre krycie, nie podkreślanie zmarszczek i za fajną trwałość. Dlatego właśnie skusiłam się na ten korektor. Moje cienie pod oczami są wyjątkowo mocne, więc potrzebuję nie byle jakiego produktu. W kwestii korektorów jestem bardzo wymagająca.
Na początku ocenię najważniejsze, czyli krycie. Instant Anti-Age The Eraser Eye kryje dobrze, ale mogłoby być lepiej. Na zdjęciach poniżej: po lewej bez korektora, po prawej z korektorem.
Coś nadal przebija, choć muszę przyznać, że i tak efekt jest lepszy w porównaniu do większości korektorów, których do tej pory używałam.
Korektor delikatnie zbiera mi się w zmarszczkach, ale na szczęście nie jest to bardzo widoczne i wystarczy, że poklepię opuszkiem palca pod oczami i nie ma po tym śladu. Za to niestety korektor potrafi u mnie dość mocno uwidocznić zmarszczki, czym jestem bardzo zawiedziona. Po około godzinie od nałożenia, gdy się uśmiechnę widać wszystkie kreski w tej okolicy oka powiększone razy 10. Wielka szkoda.
Jeśli chodzi o trwałość, to korektor wypada całkiem dobrze. Długo się trzyma, choć po kilku godzinach widać u mnie lekkie prześwity, ale nie ma dramatu. Plus muszę przyznać za to, że produkt ten nie wysusza skóry pod oczami, na co zawsze zwracam uwagę.
Podsumowując, korektor Maybelline Instant Anti-Age The Eraser Eye mogę polecić osobom, które nie wymagają cudów od tego typu produktów. Korektor jest bardzo dobry, ale nie bez wad.
Chyba nie taki słynny, ja go średnio kojarzę.
OdpowiedzUsuńU mnie też strasznie podkreśla zmarszczki :P
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto spróbować.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie się prezentuje efekt.
Może kupię znów i ja?
Pozdrawiam :)
Nie czytałam wcześniej opinii na temat tego korektora, mogłabym go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety baaardzo podkresla kazde zalamanie skory i dodaje lat :(
OdpowiedzUsuńWIdziałam go już kiedyś w sprzedaży, ale jakoś przechodziłam obok niego obojętnie. Myślę, że jednak warto mieć go w swojej toaletce.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/piekne-samobojczynie-lynn-weingarten.html
Ciekawi mnie od jakiegoś czasu i może kiedyś sobie zakupię na promocji :)
OdpowiedzUsuńDużo osób ostatnio chwali ten korektor, że i ja mam na niego ochotę :) Jak skończę catrice aktualnie używany to pewnie na niego się skuszę :P
OdpowiedzUsuń